środa, 20 sierpnia 2014

Next stop - Rila Monastery

DAY 6: Bulgary
Romania-Bulgaria-Greece-Macedonia-Albania-Montenegro with Aventura Maramures


9:14 Here we go again! The morning began with a breakfast consisting of a Bulgarian sausages which disgusted Zuza and cottage cheese without cream. The temperature is just 12° C, but slowly we get used to cold nights and hot days.
This is not good. T. already ate all of his candy bars and although Z. argues that in Bulgaria bars are distasteful, T. maintains that we will buy them still. It is comforting that W. had reaped so many raspberries that it should be enaugh until the evening.

9:14 Znowu jedziemy. Poranek rozpoczął się od śniadania złożonego z brzydzącej Zuzę bułgarskiej kiełbasy i twarogu bez śmietany. Przy posiłku rozgrzała nas dyskusja na temat bambusów i arabuzów. Jest raptem 12° C, ale pomału już przyzwyczajamy się do chłodnych nocy i poranków oraz upalnych dni.

Nie jest dobrze. T. zjadł już cały przydział swoich batoników i choć Z. twierdzi, że w Bułgarii mają niedobre batoniki, to T. i tak utrzymuje, że będziemy je nadal kupować. Pocieszające chociaż, że W. nazbierał tyle zasikanych przez lisy malin, że powinno nam wystarczyć aż do wieczora.


Il. 1 The best one of Bulgraian candy bars we have bought.



11:57 We stop at the lake on the route in Sofia direction. We have to properly bathe and do some laundry. We have to ballast on the threshold of a car (il. 2 - Of course, as usual, pictures doesn't show the horror of situation), because the road is very steep and sloped toward the lake. The water is beautiful, in milky azure color, but the shore is steep and slimy. We bog in the mud up to the knees. O. and Z. courageously give dive into the water, hoping that in situation of emergency they will be able to use the car winch. But the story has a happy end and after a while M. follow their footsteps. The rest of the team giving up and taking a bath in the pelvis.
The air temperature is 33° C. We're on the way.

11:57 Zatrzymujemy się nad jeziorem na trasie w stronę Sofii. Trzeba się porządnie wykąpać i zrobić jakąś przepierkę. Bardzo duży przechył drogi w stronę jeziora zmusza nas do balastowania na progu samochodu( il. 2 - oczywiście jak zwykle zdjęcia nie oddają grozy sytuacji). Woda ma piękny, błękitnomleczny kolor, ale zejście jest strome i osuwiste. Zapadamy się w mule po kolana. O. i Z. odważnie dają nura do wody mając nadzieję, że w razie czego będą mogły skorzystać z wyciągarki. Wszystko się jednak dobrze kończy i ich ślady podąża M. Reszta drużyny daje za wygraną i zażywa kąpieli w miednicy.
Temperatura powietrza wynosi 33°C. Wyruszamy w dalszą drogę.


Il. 2 Ballasting on the threshold of a car.
Il. 3 The Lake.





17:12 We've just visited the Rila Monastery (il. 4-7). The restoration work is still going on, although we must admit that it is impressive. The Monastery was built in the tenth century at the height of 1100 m above sea level, it is surrounded by 2 m thick and 24 m high walls. The whole complex was built on an area of ​​approximately 8,800 m². In 1983 the monastery was inscribed on the UNESCO List.

17:12 Rylski Monastyr za nami (il. 4-7). Trzeba przyznać, że robi wrażenie, chociaż prace konserwatorskie ciągle trwają. Monastyr został wzniesiony w X w. na wysokości 1100 m n.p.m., okalają go mury grube na 2 m i wysokie na 24 m, a całe założenie zbudowano na powierzchni około 8,800 m². W 1983 monastyr został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.


Il. 4-7 The Rila Monastery







Zuza manifests advanced signs of hunger. Because it scares the pants off us, we start to more and more nervously looking for accommodation. Finally we find the perfect camp place in the Pirini mountains, which offers a beautiful view (Fig. 8). Awaiting for the Pieczonki, we consume large quantities of Bulgarian wine.

Jedziemy dalej. Zuza przejawia zaawansowane oznaki głodu. Ponieważ strach się bać, coraz bardziej nerwowo szukamy noclegu. Obozowisko zakładamy w górach Pirini, skąd rozpościera się piękny widok (il. 8 ). W oczekiwaniu na pieczonki spożywamy duże ilości bułgarskiego wina.

Il. 8 Camp place
Il. 9 Pieczonki





A teraz trochę abstrakcji:
W. udaje się za potrzebą i zaskoczony przez krowo-psa, porzuca swoją nieukrytą minę i rozpoczyna szybki odwrót. Niedługo potem, gdy już wszyscy pokładli się do śpiworów... Z jednego z namiotów wychyla się postać włochatej małpy w pozycji bojowej przywodzącej na myśl bohatera z dragonballa. Słyszymy bliżej nieokreślony odgłos, a chwilę potem chlust. Nie jest to ostatni przedstawiciel Yeti jak przez chwilę sądziliśmy, ale T., któremu wyraźnie nie posłużyły bułgarskie trunki. Zapadła nienaturalna cisza. Dopiero po chwili, otaczająca nas przyroda zaczęła wracać do siebie po traumatycznych przeżyciach i do snu utuliły już nas odgłosy cykad. To była najcieplejsza noc od początku naszej wyprawy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz